środa, 12 stycznia 2011

Czekając na Buried Fockers (Little Fockers/Poznaj naszą rodzinkę)

    




Oh Fock!
Podobały mi się pierwsze dwie części - muszę to przyznać. W tej nastąpiła zmiana reżysera (Roacha zastapił Weitz) i głównego scenarzysty, ale jakimś cudem udało się zachować całą gwiazdorską obsadę (pewnie dlatego budżet sięgnął 100 mln $). Po sześciu latach od "Meet The Fockers" postanowiono po raz trzeci wejść do tej samej rzeki - i wydaje mi się, że tylko z powodów finansowych. 



Trzeci raz 
Nie uważajcie, że spodziewałem się czegoś świeżego i porywającego po tej produkcji. Zbyt długo oglądam filmy, by z takimi nadziejami oczekiwać premiery "Little Fockers" (...długie wypuszczenie papierosowego dymu).  Ale też nie spodziewałem się, że film będzie aż tak sztuczny i wymuszony.

Żart. Teraz się śmiać!
Spójrzmy na sposób scenarzystów na pojawienie się Kevina Rowleya (Owen Wilson) dawnej miłości Pam. W jednech chwili rozmawia on przez Skype'a z Gregiem o ożenku, z jakiegoś europejskiego kraju, za pół minuty (filmowej pół minuty) zjawia się u nich w mieszkaniu,  razem z rodzicami Pam, mówiąc, że jego wybranka go opuściła. Wszystlko to zrobione na siłę, z gracją pneumatycznego młota. I tak niestety jest do końca filmu. Wszelkie spięcia między Jackiem (Robert De Niro) a Gregiem (Ben Stiller), wszelkie sytuacyjne skecze między nimi, aż wreszcie wątek domniemanego romansu Grega z Andi (Jessica Alba) mają wdzięk walca drogowego i pewnie doprowadziłyby do rechotu kierowcę tegoż.

Dziś krótko
I to już w sumie wszystko. Jeśli nie widzieliście żadnego z dwóch poprzednich filmów o Byrnesach i Fockersach, to pewnie aż tak krytyczni jak ja nie będziecie. Dla innych seans może być rozczarowujący.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz