czwartek, 10 lutego 2011

From Sweden With Love (Let Me In / Pozwól Mi Wejść)








Ona była...
Lata osiemdziesiąte, Reagan gadający w telewizji, małe amerykańskie miasteczko i sroga zima. Dwunastoletni chłopiec na którym zwierzęco wręcz wyżywa się jeden szkolny osiłek, a rodzice się rozwodzą, poznaje
dziewczynę... ha, rzekniecie. Norma.... która jest wampirem. Kurcze, w sumie to też norma.

Nie tacy z nas twardziele
Kolokwialnie - wymiękliśmy oglądając ten film. Może nie przez cały czas, ale dawno nie odczuliśmy tej miłej intensywności uczuć podczas seansu. 

Młodzi
Obraz i klimat "Let Me In" jest urzekający. Ten obraz wsysa od samego początku i zajmuje zmysły muzyką, zdjęciami, montażem i wolną melancholią (hehe... wymyślcie o co chodzi). Świetny Kodi Smit-McPhee (jako Owen) wraz z Chloe Grace Moretz (avampayer) rewelacyjnie wpasowali się w w to wszystko, a my nie mogliśmy oderwać oczu od ekranu.

Bez improwizacji
Film spełnia wszelkie zasady klasycznej wampiriologii (promienie słoneczne, latanie itd) i swoją porcję chłeptania ciepłej krwi też dostaniemy.

Uwag dwa zdania
Historia? Jak każda historia warta opowiedzenia, kończy się na dziewczynie (czy jakoś tak to było). Szkoda, że trochę gubi się klimat im bliżej końcowych napisów (trwa prawie 2 godziny).



PS. A film tak nam się podobał, że jak tylko będziemy mieli trochę więcej czasu, obejrzymy jego szwedzki oryginał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz