środa, 16 lutego 2011

Winna Blondynka (Blue Valentine)







Na razie nie dla nas
Szkoda, że nasi dystrybutorzy nie popisali się wyczuciem i nie zaserwowali nam premiery tego filmu na walentynki. Na dzisiaj nie wiadomo czy/kiedy zostanie puszczony polskim kinomanom. Nie dobrze. Bo jest to
jeden z ciekawszych obrazów o "życiu razem" ostatnich lat. Szkoda, że gorzki i przygnębiający. 

Przed i po
"Blue Valentine" przedstawia rozpad związku Deana i Cindy, naprzemiennie pokazując nam jego początki prowadzące do ślubu oraz jego ostatnie dni (kilka lat później). Sytuacja jest skomplikowana - Cindy ma dziecko (ocalone w ostatnich chwili spod aborcyjnego skalpela) z innym mężczyzną, mimo to Dean bierze ją za żonę. Młodzi ludzie postanawiają stworzyć rodzinę, ale jej fundamenty to niedojrzałe emocje i niespełnione nadzieje, których ofiarą staje się Frankie - ich "wspólna" córeczka (świetna i urocza Faith Wladyka).

Dobre
Jesteśmy pod dużym wrażeniem Dereka Cianfrance, który współtworzył scenariusz i wyreżyserował ten film (to dopiero jego drugi w karierze). Świetne dialogi, tempo filmu oraz energia powodują, że nie sposób oderwać się myślami od losów głównych bohaterów w czasie seansu. A nie łatwo tego dokonać przez prawie dwie godziny.

Mąż i żona
Prawdziwą ucztą jest jednak gra aktorów. Ryan Gosling i Michelle Williams nie zostawiają jeńców. Ich kreacje są nie tylko niesłychanie głębokie i autentyczne do bólu, ale też chemia miedzy nimi nie jednej niewieście zdławi głos w krtani (chłopy nie płaczą, ok?). My zdejmujemy czapki z głów i kłaniamy się w pas, pozdrawiając jednocześnie Akademię, za nominacje dla  M. Williams do tegorocznych Oskarów.

Wszystkiemu i tak winna kobieta
Nie chodzi o jej przesolone zupy. Nie mamy też mężczyzny obijającego swą lepszą połówkę po wypiciu kilku puszek piwa. Co więc poszło nie tak? Wiemy, że każdy znajdzie swoja odpowiedź, w zależności od płci i wyznawanej filozofii związków. My trzymamy się śródtytułu. Chociaż scena z zapłakanym Deanem, pytającym się "Co ma zrobić" może sugerować coś innego. Bo odpowiedź jest tylko jedna: przestać pytać się co ma zrobić. Prawda, drogie panie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz